Saturday, June 9, 2007


Na lipę

Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!

Nie dójdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie,

Choć się nawysszej wzbije, a proste promienie

Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.

Tu zawżdy chłodne wiatry z pola zawiewają,

Tu słowicy, tu szpacy wdzięcznie narzekają.

Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły

Biorą miód, który potym szlachci pańskie stoły.

A ja swym cichym szeptem sprawić umiem snadnie,

Że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie.

Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mię pan tak kładzie

Jako szczep napłodniejszy w hesperyskim sadzie.


Wstałam dzisiaj rano mając tę fraszkę w głowie. Potem spojżałam przez okno ,a tam przywitało mnie piękne słoneczko i bernardyn sąsiada wygrzewający się na nim w ogrodzie. Na drzewach piękne,czerwone czereśnie, woda falująca spokojnie i ludzie którzy dopiero zabierają się za swoje codzienne obowiązki. W srodku poczułam taki spokój i jednocześnie pojawił się uśmiech na mojej twarzy. Poczułam zapach dzieciństwa,wróciły wspomnienia wakacji...beztroska,zabawa...

No comments: